Jednego człowieka możemy poznawać i odkrywać przez całe życie i jest to fascynujące. To jak wędrówka po krainie, w której – niby już poznanej – natykamy się na kolejne zakamarki, tajemne przejścia i ukryte drzwi.
Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy zmieniają innych jak rękawiczki, znudzeni i coraz bardziej stetryczali w swoich poszukiwaniach nowości.
Ma to im zapewnić młodość, adrenalinę, emocje i zazwyczaj zapewnia, ale na krótko. Szybko znów stają się znudzeni i rozpoczynają kolejne poszukiwania.
W efekcie rośnie tylko ich frustracja i poczucie nudy. A zmiany uzależniają.
Konsumują innych w tempie biegaczy.
Z jedzeniem jest podobnie: żadna potrawa nie smakuje, kiedy jest pożerana chciwie i szybko. Najczęściej nie pamięta się potem, co się jadło;-)
Wszystko powoli staje się fast, nie tylko fast foody…
Szkoda.
P.S. Pisząc to, nie czuje się hipokrytką, bo znam to z autopsji: zmienianie ludzi, mieszkań, mebli, nakrycia głowy, et cetera. Opisałam to nawet w ‚Kobiecie w wynajętych pokojach”.
P.S. 2. Oczywiście, nie ma sensu tkwić przy jednej osobie, jeśli jej nie kochamy i nie lubimy. To jak śmierć za życia, bycie prawdziwym zombi. W takim związku tkwi masochizm, litość, strach.
Na razie nie poznałam człowieka, który byłby moją krainą. Między innymi dlatego, że nie jestem masochistką.
Luty 2nd, 2012 at 2:29 pm
Aż nazbyt znam smak rozczarowania, bo zbyt szybko skończonym kontakcie. Masz rację. Wszystko staje się fast i bywa coraz bardziej płytkie. „Dlaczego” się pytam, skoro każdy człowiek ma w sobie taką głębię i tyle tajemnic?
Luty 3rd, 2012 at 5:30 pm
ano niestety;-(