„Sposób na singielkę” to szaleńcza komedia uczuciowych pomyłek i felernych strzałów Amora niepozbawiona nadziei na prawdziwe uczucie, choć niby singielce do szczęścia mężczyzny wcale nie potrzeba. Czy rzeczywiście?
Romantyczna na wskroś, nieco zbyt idealistyczna, ale też serwująca wiele prawdy o singielkach i zawodzie freelancera. Taka jest właśnie książka duetu w składzie Katarzyna T. Nowak i Ewa Zuberek. Można się przyczepić do nieco stereotypowego ukazania wolnej kobiety w wolnym zawodzie, która brak zleceń rekompensuje sobie zakupoholizmem i wypijaniem hektolitrów piwa, ale w gruncie rzeczy przymknęłam na to oko i dałam się porwać narracji.
A ta biegnie żwawym rytmem. Nie zagubimy się w nim jednak. Znacznie łatwiej za to pogubić się w emocjonalnych huśtawkach Lilki i Baśki – głównych bohaterek. Ot – taki urok kobiet, które mają 30-stkę na karku, a serce wypełnione rozczarowaniami różnego kalibru. Katarzyna T. Nowak i Ewa Zuberek nie portretują jednak kobiet jako złaknionych miłości. Ta jest dla nich ważna, ale priorytetem są one same i ich wolność, którą wcale nie tak łatwo okiełznać.
Fabuła książki „Sposób na singielkę” oscyluje wokół uczuć bardzo różnorodnych. Z poszczególnych stron wyciekają emocje bohaterek. Co więcej, udzielają się niesamowicie. Lektura bawi, ale też skłania do malutkiej refleksji nad otwartością na drugiego człowieka. Czy fala złych doświadczeń może pójść w zapomnienie, kiedy spróbujemy dać komuś szansę? Czy warto zrezygnować z kawałka siebie dla mężczyzny? Kiedy przychodzi moment, że samotny żywot staje się utrapieniem i czy w ogóle przychodzi? To tylko nieliczne z pytań, które nasuwają się zarówno w trakcie lektury, jak i też tuż po niej.
Nie da się ukryć, że poza funkcją zabawową, „Sposób na singielkę” niesie również nadzieję wszystkim singielkom, że gdzieś tam czai się mężczyzna, któremu warto dać szansę i który nie okaże się zwyczajnym dupkiem. O ile, naprawdę go potrzebują.