Tag Archives: książka Zaginiony

Czas na powieść

Wciąż  notatki robię, więc zaczynam już tę powieść, bo będę miała tyle notatek, że nic z tego w końcu nie wyniknie.I sama się w nich pogubię. Mam zakończenie, niemal całość w głowie, ale jak zwykle „napisze się” inaczej.  W każdym razie w tym roku musi trafić do wydawcy. I kropka.

Zwłaszcza, że nadal dostaję listy od czytelników, jak na przykład taki:

Parę miesięcy temu kupiłam książkę o Pani Mamie; „Moja mama czarownica”. Przeczytałam w ciągu dwóch wieczorów i byłam zła, że już się kończy! Czytając śmiałam się i płakałam. Jest to jedna z niewielu historii z życia człowieka, kobiety, kobiet, a także mężczyzn która poruszyła dogłębnie moje serce. Kupiłam później „Władcę Lewawu”, którego jednym tchem przeczytał mój 11 letni synek, a potem ja. Mój syn był zaczarowany, gdy przewrócił ostatnią kartkę powiedział do mnie: ‘Mamusiu, ta pani chyba dużo grała w gdy komputerowe!”. A przecież dziecko nie ma zielonego pojęcia o tym, ze Mama Pani lubiła komputery… Ja z kolei w ciągu jednego wieczoru przeczytałam ‘Kasikę Mowkę” i też zryczałam się, jak bóbr… I Pani ma i Mama Pani miała coś niezmiernie wyjątkowego w duszy, co przelewa się niewątpliwie w pewnej tylko części na papier.”

Lub taki:

„(…) Potem mój 14-letni syn podsunął mi „Maja mama czarownica….”. Bardzo mu się podobała. Przeczytałam ją „chciwie”. Dziwne okreslenie. Chodzi mi o to, że chłonęłam treść. Teraz leży na ławie i nie wolno jej schować. Bo ciągle do niej wracam. Wzruszam sie, oglądam i powracam do coraz nowych fragmentów.  „

Albo czytam na jakimś blogu:

„To moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny T. Nowak, ale wiem z pewnością, że nie ostatnie. Autorka ma świetne pióro, książka wciąga już od pierwszych stron i choć rzeczywistość w niej przedstawiona przeraża, nie można nic poradzić na samoczynnie przewracające się strony. Nie można tej książki tak po prostu odłożyć, historię Kasiki trzeba poznać do samego końca(…)”

I mam poczucie winy i wyrzuty sumienia i nerwy mnie wykańczają, bo jak napisał mi kolega w mailu :

” Po prostu pisz, bo pisanie napędza Ciebie i bardzo mocno rusza czytelników. A kiedy nie piszesz, to najwyraźniej się zatruwasz. ”

No i ma rację. Te nie napisane słowa robią mi rewolucję w głowie,  zamiast na papierze.


Nie jestem zabobonna, ale

co noc ostatnio śni mi się mama, a przecież nie żyje od ponad 7 lat.. Pójdę na cmentarz zapalić świecę, a na razie może modlitwa w jej intencji?  Interesuję się snami i wiem, że taki sen niczego dobrego nie oznacza. I to od dłuższego czasu, a już mi się nie śniła. Potem budzę się  z myślą, że zajrzę do rodziców na śniadanie i natychmiast uświadamiam sobie, że przecież ich nie ma ani ich domu.

Co to może być? Martwi mnie to, niepokoi no i czuję się potem dziwnie. Mam łapacza snów, ale coś nie pomaga. Potem cały dzień przesycony takim snem.

P.S. Jednak zaczęłam pisać „Zaginionego”, jestem na etapie policji; chciałam tego uniknąć, bo to nie ma być kryminał, ale nie da rady bez tej procedury (znalazłam ją w necie).  Dupa jaś, jak to mawiają, bo staram się, by choć ten fragment był realistyczny a żadnego gliniarza nie znam. Resztę napiszę z pamięci ( z mojego starego reportażu o ludziach, którzy wychodzą z domu i nie wracają).  Oczywiście cały pomysł mi się już zmienił.  Kombinuję jak koń pod górę.  Na razie nie ma się czym chwalić. Nowa koncepcja bardziej mi się podoba. Az mnie nosi, by napisać jaka, no ale nie mogę na razie. A moja niepewność sięga szczytu!   Chwilowo pisze, bo już inaczej nie mogę.

P.S.2  Na razie wycieram twarz papierem ściernym i cytryną , bo jak debil ostatni użyłam jakiegoś samoopalacza;-(


Zasłyszane

Bo to taki człowiek, który od dwudziestu lat wyciąga na Boże Narodzenie tę samą plastikową choinkę z piwnicy!

Coś w tym jest… I to mi pasuje do powieści „Zaginiony” . Dobra, nie będę kłamała, to nie jest zasłyszane;-) W nocy mi się przyśniło, ze bohaterka nagle słyszy takie zdanie od przechadzających się sąsiadek. Więc w pewnym sensie  jest to zasłyszane;-) Na razie jak to ja, zapisuję w plikach txt takie zdania, choćby najgłupsze, ale z punktu widzenia przyszłej książki ważne. Przez o jedno zdanie zmieniła mi się koncepcja, z powieści obyczajowej z podtekstem kryminalnym w obyczajówkę ale w kontekście rzeczywistości nie do końca realnej, czyli podobnie trochę jak było w ‚Kasice Mowce”. Coś mnie ciągnie ten realizm magiczny;-)

 

P.S. Chwilowo nie mam doniesień z frontu, bo siedzę w okopach.

Oj, ten blog będzie chyba pod znakiem czarnego humoru.   Pewna dziewczyna pisze pracę magisterską o moich książkach pt ” Wątki autobiograficzne w prozie Katarzyny T.Nowak”, a ja właśnie przerabiam znów swoje CV i usuwam z niego przede wszystkim swoje książki. Po prostu: co pracodawca to inne CV.  Mogę na przykład pracować w jakimś wydawnictwie (na razie odpukać!) ale jak chcę dorabiać  sprzątaniem, no to moje CV się nie nadaje. Ten kraj jest chory.  Przecież wielu pisarzy dorabiało w ten sposób, żaden wstyd, a tu nagle żądają CV nawet do mycia klatek schodowych, nie mówiąc o idiotycznym liście motywacyjnym, w którym co mam napisać? Że przyda mi się na kręgosłup i zawsze marzyłam o takiej pracy? Albo ze jestem najszybszą sprzątaczką świata i ze to moja pasja?  Tak szczerze mówiąc, nie gardzę pracą fizyczną, bo wysiłek dobrze wpływa na psyche, ale obawiam się, że zawodowo to ja sprzątać nie umiem a poza tym, chyba są jeszcze jakieś inne roboty?  Znajoma po studiach, kursach, znajomość języków itd  i co robi?

Ano właśnie. A w międzyczasie szuka  czegoś dla siebie.  W każdym razie nie chcę sprowadzić swojego życia do tego, że będę padała na pysk po szaleniu z odkurzaczem na czas, potem kolacja i spać. Bo jeszcze chce coś napisać.A do Robocopa mi daleko;-) Ale jak będzie trzeba…

W sumie każde doświadczenie przydatne. Ano zobaczymy.